środa, 1 listopada 2017

Niszczyciel ORP Grom II ("What if")


Po przyłączeniu Polski do grupy państw przeciwnych przyjęciu idei komunizmu, kraje takie jak USA istotnie zainteresowane były , aby odrodzone po wojnie państwo znajdujące się w bezpośrednim sąsiedztwie ZSRR miało możliwie jak najlepsze uzbrojenie. To Polska miała odpierać jakiekolwiek zapędy militarne i ideologiczne, stąd konieczność dozbrojenia okazała się bardzo niebagatelnie ważna. Ponadto otrzymanie koloni na Madagaskarze wymagało stworzenia floty zdolnej bronić swoich nowych "zamorskich" terytoriów. 

Plan rozwoju marynarki wojennej zakładał dość znaczną modernizację i budowę wielu różnych jednostek pływających . Główną siłę miały stanowić niszczyciele, pomimo iż zakładano rzecz jasna budowę większych jednostek. Niszczyciele jednak jako liczebnie największa siła miały powstać jak najszybciej , aby marynarka otrzymała nowe jednostki możliwie najszybciej i mogła wykonywać swoje zadania . Powstało kilka opcji pozyskania niszczycieli jak choćby odkupienie od państw zachodnich. Posiadanie jednak odpowiedniego zaplecza  i wsparcia technologicznego ze strony głownie USA pozwoliło na podjęcie docelowo budowy okrętów wojennych we własnym zakresie. Ponieważ jednak potrzeba posiadania okazała się jak najszybsza, pierwszy niszczyciel miał zostać zbudowany na zamówienie - głównie dotyczyło to kadłuba wraz z zespołem napędowym , Wyposażenie elektroniczne i uzbrojenie miały opierać się na amerykańskiej myśli wojskowej. Biuro Rozwoju Marynarki Wojennej RP przyjęło jako opcję wyjściową jeden z projektów francuskiej marynarki - niszczyciele typu Le Fantasque. Niszczyciele te zaprojektowane jeszcze przed wojną stanowiły konstrukcyjnie odmianę od typowych okrętów tej klasy. Były do okręty duże jak na niszczyciela o dużej wyporności i przede wszystkim dużej prędkości - co przekonywało Komitet do przyjrzenia się temu projektowi. Zbudowany jednak dla Polski okręt miał zawierać szereg zmian konstrukcyjnych uwzględniających doświadczenia z eksploatacji typu Le Fantasque. Pomimo wielu głosów sprzeciwu zawierających obawę co do jakości zamówionych okrętów przytaczających przykład okrętów typu Wicher, które zbudowano również we Francji podjęto decyzję o budowie jednego okrętu. Stępkę okrętu położono w stoczni Ateliers et Chantiers de la Loire w Nantes w marcu 1947 roku. Kontrakt przewidywał zwodowanie okrętu nie później niż styczeń - marzec 1948 a więc stosunkowo szybko. 
Konstrukcja okrętu przewidywała wyporność ok 2780 ton, siłownię o mocy 100 tys KM i prędkość kontraktowa 36 węzłów. 
DO nowego typu okrętu przewidziano uzbrojenie takie samo jak w przypadku amerykańskich niszczycieli końca wojny a więc złożone z armat głównych kal. 127 mm w trzech bądź czterech podwójnych wieżach - takie samo jak w przypadku niszczycieli Gearing, armat przeciwlotniczych Bofors kal.  40 mm  oraz działek 20 mm Oerlikon. W trakcie budowy nie do końca wiadomo było czy USA dokona sprzedaży technologi wojskowej - głównie jeśli chodzi o radary i wyposażenie stosowane w swoich okrętach. Założenie jednak było takie że Polska Marynarka Wojenna miała korzystać z technologi wojskowej USA.

Model będzie budowany w dużo wcześniej przyjętej przez mnie jako "obowiązkowej" skali 1:350. Ponieważ niszczyciel powstaje na bazie typu Le Fantasque, jako bazę wykorzystałem stary  kartonowy model niszczyciela Le Terrible z "Małego Modelarza" w skali 1:200 . Został oczywiście przeskalowany do odpowiedniej skali - przynajmniej jako baza. Sam model z MM ponad 30 lat temu był dla mnie obiektem pożądania, w rzeczywistości jako kartonówka jest słaby, mówiąc dyplomatycznie - nie z tej epoki. Samego Le Terrible przypomina słabo . Ale nie ważne. Nasz model ma konstrukcyjnie opierać się tylko na Le Fantasque. 
Budowa to typowy scratchbuild z wykorzystaniem kartonu w głównej mierze, do tego z tworzywo sztuczne, HIPS, PCV - co w rękę wpadnie. Jako elementy wyposażenia wykorzystam gotowe produkty elementów wyposażenia w skali 1:350 - bądź to żywiczne, jak i elementy fototrawione. Model tani nie będzie , ale będzie dawał wiele satysfakcji - jeśli dotrwam do zakończenia. Sama budowa to nie wszystko. Wszystko co powyżej pokładu będzie dziełem wynikającej z idei "what if" fantazji twórczej , a więc przyjdzie mi samemu wszystko z głową zaprojektować - nadbudówki , kominy , pomosty, maszty , dokonać rozplanowania i umieszczenia tego wszystkiego na pokładzie. Łatwo nie będzie. 
Prace ruszyły . Na początku "ciosanie siekierą" jak nazywam tego typu zabawy. Potem wyprowadzanie wszystkiego do jako takiego wyglądu. Dużo kleju, papieru ściernego, szpachlowania, szlifowania i tak wkoło. Potem kosmetyka na gładko, aż uznam że wystarczy. 
Łatwo nie będzie! Ale nikt nie mówił że będzie. Póki co natchnieniem są modele Pierre Marschala w tej samej skali . Kiedy mi się nie chce dłubać przy modelu , zaczynam wtedy oglądać jego prace. Niechęć przechodzi. Działa!















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz